poniedziałek, 17 października 2016

Jak moje miasto stało się miastem wielkim

Pracuję w mieście M. Do wczoraj nie było to miasto wielkie, choć pewne cechy wielkości już od jakiegoś czasu zaczęło przejawiać. Na przykład zbudowało sobie galerię handlową i spopularyzowało ją na tyle, że samochody przestały się mieścić na parkingu w niedzielę. No, to się niebawem skończy, być może, ale na razie trwa. Ludzie łażą po galerii cały boży dzień a nawet coś tam kupują. Grzesznicy!
Sam pracuję nad wielkomiejskością mojego miasta ze wszystkich sił. Wyprowadziłem się na wieś, za miasto. Dojeżdżam do pracy jak mieszkańcy wielkich miast. Jak z Milanówka albo Konstancina do Warszawy. Moje miasto jest przez to bardziej podobne do stolicy.
Dziś, rankiem 17 października roku Pańskiego 2016, jadąc do pracy, utknąłem w lesie. Przede mną stał sznur samochodów, po bokach stały drzewa, tylko czas nie chciał stanąć w miejscu. Myślałem, że może jakiś wypadek, albo ten czy inny idiota zatrzymał się na siku i blokuje ruch, ale nie. Auta stały jedno za drugim na przestrzeni półtora kilometra, czyli od ronda jakichś ofiar czy też kombatantów, nie pamiętam, do lasu z sarenkami. Bo moje wielkie miasto jest wielkie głównie duchem. Półtora kilometra wystarcza, żeby się przenieść miejskiego gwaru do leśnej głuszy.
Do niedawna moje miasto różniło się od wielkich brakiem większych korków. Od dziś to już nieaktualne. Nie powiem, żebym się z tego cieszył.
I to już koniec opowieści.
Bo jesień.
Styki mi zamokły.

10 komentarzy:

  1. Ove, a u nas dzisiaj rano po raz pierwszy od stulecia nie było rano korków. Rozumiem, że wszyscy utknęli u Ciebie... Próbuję zgadnąć, jakież to miasto na M. zostało dziś połączone sznurem utkniętych samochodów z moim miastem i aż się boję... Korek ode mnie do Monachium...? Do Marsylii...? Do Mediolanu...?

    OdpowiedzUsuń
  2. moze to tylko takie chwilowe zatkniecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowe, tylko na tę chwilę, kiedy mi się śpieszyło.

      Usuń
    2. No oczywiscie, a czegos sie spodziewal! ;)

      Usuń
    3. Stanie w korku wywołuje w człowieku konieczność pośpiechu...
      Coś jak "szlachetne zdrowie", tylko że w motoryzacyjnym wydaniu ;-)

      Usuń
    4. Zdarzyło mi się już, że stanie w korku wywołało u mnie chrypkę. Ciekawe, czy ktoś zgadłby, dlaczego?

      Usuń
  3. Ciekawe, pewnie ruszyli do pracy nauczyciele...
    A swoją drogą, jeśli chodzi o korki, to nie lubię poniedziałku :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby tylko nauczyciele. Dziś rodzice wożą dzieci do szkoły samochodami. Co za czasy, co za obyczaje...

      Usuń