niedziela, 28 lutego 2016

Rebus #2

Dziś rozrywka umysłowa. Kto pamięta mój poprzedni rebus z psem, będzie miał łatwiej.
Rozwiązaniem jest imię i nazwisko, z tym, że imię pisane... he, he. Więcej nie powiem :)

wtorek, 23 lutego 2016

Śmieci z Sieci

Dziś jeden z tych dni, kiedy nie mam nic do powiedzenia, a jedynie "parcie na klawiaturę". Napiszę więc o rzeczach nieistotnych i ze sobą niespecjalnie związanych - o pływaczce "My second name is 200 zł" oraz o pepegach.
Jakiś czas temu pewna dobrze zapowiadająca się pływaczka wylała swoje żale w internecie, że wygrała ważne zawody i dostała tylko 200 zł nagrody. Że jak to tak i że fuck! Że ona tu sobie żyły wypruwa na treningach, że się poświęca, że tyra, że ma wyniki, a tu takie wszawe pieniądze. Dyskusja się odbyła, temat przeminął. I co? Znowu wrócił. Wtedy zmilczałem, teraz sobie ulżę. Otóż nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że pływanie tej dziewczyny nie jest nikomu do niczego potrzebne.  Pływanie w tę i nazad w basenie nie jest bowiem ani widowiskowe, ani rozumne. Jeśli ktoś ma takiego zajoba, niech pływa. Dopóki robi to z uśmiechem, ja z uśmiechem mogę mu kibicować, ale kiedy zaczyna stroić fochy i twierdzić, że robi coś ważnego, za co należą mu się prawdziwe pieniądze, mam ochotę kopnąć taką osobę w dupę. Jest wiele ludzkich aktywności, które do niczego nie służą poza dawaniem satysfakcji osobnikowi aktywizującemu się w wybrany przez siebie sposób. Niech tak będzie. Wolni ludzie powinni mieć prawo realizowania swoich pasji. Za swoje pieniądze, albo za pieniądze, które ktoś zechce im podarować. Pływaczka "My second name is 200 zł" na pytanie, czy zamierza sięgnąć po wysokie miejsca na międzynarodowych zawodach, odpowiada, że zamierza być własne rekordy życiowe. No to niech sobie bije, ja sobie będę bił... pianę, na przykład. Waga tych dokonań będzie porównywalna.
Z innych, równie doniosłych wydarzeń odnotować należy, że w Warszawie rzucili trampki Kanye Westa po 850 zł za parę, co spowodowało ustawienie się kolejki na kilka dni przed rozpoczęciem sprzedaży. Trampki podobno mogą osiągnąć cenę odsprzedażną ok. 2500 zł. Kupowanie szmaciano-gumowych łapci z tę cenę uważam za dziwactwo, nie większe jednak niż pływanie w basenie całymi godzinami, dniami i tygodniami. Wydaje mi się, że nabywcy pepegów, nawet jeśli zamierzają je nosić, są i tak mniej stuknięci od pływaczki. No i nie skarżą się na swój los, co już samo w sobie sprawia, że czuję do nich większą sympatię.
Bo sam jestem marudą i drażni mnie konkurencja.

A tutaj materiał, z którego wynika, że buty skórzane mają przewagę nad gumowymi.


czwartek, 18 lutego 2016

I have a dream

Przeczytałem, że Apple myśli intensywnie, co by tu nowego wymyślić i wcisnąć swoim wielbicielom jako gadżet typu "musisz mieć". Widać iPhony już nie wystarczają do robienia miliardów dolarów. Osobiście dziwię się, że w ogóle są tak popularne, bo to drogie i wkurzające zabawki. Może jestem dziwakiem, albo twardogłowym, skoro nie polubiłem iPhona, choć starałem się z miesiąc aby go pokochać. Skończyło się na tym, że gadzina się zablokowała i musiałem dać 50 zł w serwisie, żeby ktoś mądrzejszy ode mnie puknął młotkiem, co kosztowało 1 zł i dodatkowo 49 zł za to, że wiedział, gdzie puknąć. Zaśpiewałem więc głosem Demisa Roussosa "Good bye, my love, good bye", dorzuciłem stylowo "Go and run!" a następnie pozbyłem się  raz na zawsze NWLa (niepoprawnego wkurwiacza ludzi). Wracajmy jednak do naszych baranów.
Informuję niniejszym panów z Apple, że mam pomysł, który, gdyby zdołali go urzeczywistnić, przyniesie im więcej kasiory, niż siedem wcieleń iPhona razem wziętych. Zastrzegam też, że zażądam w przypadku realizacji mojej koncepcji działki kilkuset milionów. I niech nie kombinują, skoro chcieli opatentować nawet prostokąt z zaokrąglonymi narożnikami jako swój genialny pomysł na kształt telefonu. Należy otóż, nie mniej nie więcej, tylko stworzyć przenośny odtwarzacz snów iDream. Odtwarzacz zakładałoby się na głowę i puszczało wcześniej wybrany sen, zakupiony, a jakże, w iTunes. Szczęśliwy posiadacz iDreama nie będzie odtąd marzył o niczym innym jak o tym, żeby jak najszybciej pójść spać. Głowa do poduszki i jazda! Co kto chce - sen "Inwazja robotów" dla chłopców z podstawówki, sen "Love is the answer" dla gimnazjalistek, sen "Demoludy i krasnoludy" wg Tolkiena dla chłopców po trzydziestce, sen  "Ja Łupaszka" dla prawdziwych Polaków, sen "Ja Scarlet i Clark Gable" dla pań trzeciego wieku oraz, niewątpliwie hicior-wycior, sen "Big Black John" dla chłopców w wieku od lat 14 do 94. To tylko wstęp do propozycji do biblioteki snów. Jasne, że katalog nigdy nie zostanie zamknięty, bo oczekiwania ludzkie są nieograniczone, a zatem rzeka pieniądza również.
Sam też kupię iDreama, ale co chcę przyśnić, tego nie powiem :)

A teraz coś, żeby się obudzić:

środa, 17 lutego 2016

bez tytułu

Pewnego razu Ove, syn Lavransa i jego córki Krystyny, wyszedł z domu po zapałki. Był to pomysł, który mógł z niego uczynić zarówno świętego jak i kryminalistę. Ewentualnie rozwodnika. Świętym zostaje się tak, jak dziewczynka z baśni Andersena - należy marznąć do skutku w mroźną noc, ogrzewając się zapałkami. Śmierć czyni świętym. Historia dziewczynki przez pomyłkę chyba nazywana jest baśnią, gdyż jest to przecież horror wymyślony przez kogoś, kto musiał mieć nieźle zryty beret, żeby takie rzeczy podtykać dzieciom. Cóż taka była kiedyś moda. Bolesław Prus  napisał coś w sumie bardzo podobnego, tyle, że w jego wersji dziewczynka nie zamarzła, a została upieczona w piecu chlebowym. A taki Janko Muzykant pana Sienkiewicza - zatłuczony na śmierć. Na dobrą sprawę to tylko szczegóły techniczne. Tak więc zapałki nadają się do wysyłania duszyczek biednych dziewczynek do nieba. Nadają się też do podpalania domów, stodół... co tam komu wyobraźnia podsunie. Papierosy zapala się chyba zapalniczką. Nie wiem, nie palę papierosów. Domów, dziewczynek również nie. Nie potrzebuję się też ogrzewać, bo chyba mam gorączkę, skoro wypisuję takie dyrdymały. Coś trzeba jednak napisać w nowym miejscu, żeby je oswoić, urobić, użyźnić.
Zapałki mogą zapalić także ogień w kominku. Ogień ma w sobie coś żywego. Dostarcza energii upływającemu czasowi. Przy ogniu może być romantycznie, może być wesoło, albo refleksyjnie. Może być też tak po prostu ciepło. Zwyczajnie. Pocieram więc zapałkę, przykładam do cienkiej drzazgi i patrzę na malutki płomyk. Będzie się palić?

Willkommen, bienvenue, welcome
Fremde, etranger, stranger.
Glucklich zu sehen
Je suis enchante
Happy to see you
Bleibe, reste, stay.
Panowie i Panie!
Jak się macie?
Zostawcie swe troski na zewnątrz.
Życie Was rozczarowuje?
Zapomnijcie o tym! Tutaj...
...życie jest piękne.
(a w każdym razie trochę inne)
Willkommen, bienvenue, welcome...