Mówią, że kupujemy od Amerykanów wyrzutnie rakiet Patriot. Na początek wydamy 4,75 miliarda dolarów i to jest podobno bardzo tanio. Cudnie. Cały zakup ma nas kosztować 50 miliardów złotych. Za te niebotyczne pieniądze dostaniemy rakiety do obrony Warszawy i Redzikowa. Czemu Redzikowa? Bo tam ma stanąć amerykańska instalacja wojskowa. Znaczy zrujnujemy się finansowo, żeby chronić amerykańską bazę, która może nawet nie powstać. Reszta kraju i tak chroniona nie będzie. Widocznie wystarczy, jak wojnę przetrwa Warszawa i Redzikowo. To będzie nasze zwycięstwo. Trudno powiedzieć, czego stolicą będzie wtedy Warszawa. Może ziemi redzikowskiej? Wątpię. Jeśli Amerykanie tam się usadowią, to nie będziemy mieli nic do powiedzenia w sprawie tego, co tam się będzie robić. Z kim mamy walczyć amerykańskimi rakietami? Z Rosją, oczywiście.
Już kiedyś pisałem o absurdzie planowania wojny z Rosją, więc nie ma co się powtarzać. Kilkoma rakietami wystraszymy armię rosyjską i zmusimy Putina do negocjacji? Yhm. Tak głupie, że nawet nie śmieszne. Uważam, że każdego wojskowego, który choćby rozważa wojnę z Rosją, należy odesłać w trybie natychmiastowym do cywila z zakazem wypowiadania się i pisania w gazetach. Jeśli nie obieca milczeć, to uciąć język i obie ręce. Sprawa jest zbyt poważna, by okazywać słabość. Każdego polityka, który wojnę wyobraża sobie jako okazję do czynów heroicznych, należy w kaftanie bezpieczeństwa izolować od społeczeństwa, a tych najbardziej zatwardziałych zamykać w jednej sali z Antonim Macierewiczem. Taki karcer. Wiem, że sala musiałaby być duża. To nic. Bezpieczeństwo wymaga ofiar, jak uczy generał Bieniek. Jestem gotów odżałować na ten cel katowicki Spodek, Halę Stulecia we Wrocławiu, a najchętniej Stadion Narodowy w Warszawie. Ma dach. jak się uda go zamknąć, to odosobnieni przetrwają.
Za 50 miliardów złotych można by nieźle wyposażyć i wyszkolić nasze siły lądowe, żeby były w stanie wygrać wojnę na przykład z Ukrainą. Można zbudować sto tysięcy domów jednorodzinnych, albo zapłacić za operacje miliona pacjentów, co zapewne zredukowałoby kolejki do zera. Można by zrobić dziesiątki pożytecznych rzeczy, ale nie, nie u nas.
Staram się nie denerwować podobnymi informacjami od czasu, kiedy przeczytałem, że denerwowanie się sprawami, na które nie ma się wpływu, świadczy o głupocie.
Proszę o duchowe wsparcie moich starań.