piątek, 12 lipca 2019

Opozycja miota się nerwowo gnębiona świadomością, że trzeba by coś wymyślić, ale nie wiadomo co. Dziennikarze liberalni dziwią się, że żadne wpadki PiSowi nie szkodzą, poparcie nie maleje pomimo mętnych interesów Prezesa, pana Mateusza, głupich wypowiedzi polityków. Czemu im nie spada???
Zagadnienie jest skomplikowane, dlatego powiem krótko: PiSowi nie spada, bo nie ma alternatywy dla PiSu. 
Opozycja umie tylko powiedzieć, że chodzi o to, żeby znowu było tak, jak było. Otóż tak jak było, już było i ludzie tego dłużej nie chcieli. Dlatego wygrało PiS. Nie dzięki geniuszowi Prezesa ani genialnym pomysłom na rządzenie. Nawet nie dzięki przedwyborczym zapowiedziom prezentów w postaci gotówki. Wyborcy nie tak łatwo wierzą w obietnice prezentów.  Wyborcy już nie chcieli być dymani elegancko przez elitę w białych kołnierzykach, żrącą ośmiorniczki. I nadal tego nie chcą, jeszcze nie zapomnieli, jak to było. Wolą być dymani na ludowo, czasem po prostacku, a za to dostawać prezenty. To nie jest nielogiczne, prawda? Przecież ci, którzy mieliby, teoretycznie, odwrócić się od PiS, nie dostaną od liberałów żadnych prezentów. Nie dostaną nawet sprawiedliwych stosunków społecznych. Dostaną po dupie. Zapewne liberałowie nie odebraliby im prezentów pisowskich tak jak się wyszarpuje dziecku zabawkę z ręki, ale są liczne sposoby by wydymać suwerena inaczej. Można to zrobić w sposób na tyle skomplikowany, że on tego nie zrozumie. Nie zrozumie, ale wyczuje. I nie chce tego. Czemu tu się dziwić?
Dlatego PO i inni, którzy dymali nas przez ćwierć wieku, mogą się zesrać, a i tak nie przekonają nie swoich wyborców. Nie przekonają ich, bo jak, czym? Ktoś uwierzy, że nagle zaczną inaczej myśleć? Przecież widać, że myślą nadal tak samo, przekonani, że mają we wszystkim rację a ich wizja świata jest jedynie słuszna. Nie chcą i nie potrafią być inni.
Jesteśmy w czarnej dupie. Tylko jeszcze nie bardzo głęboko i światło wciąż dochodzi.

wtorek, 7 maja 2019

Gdy coś pójdzie nie tak

Na spotkaniu z Donaldem Tuskiem na Uniwersytecie Warszawskim miało być pięknie, podniośle, z klasą i optymistycznie. Politycy opozycji przyszli zawisnąć wzrokiem na ust malinach naszego polityka klasy europejskiej, nasładzać się jego słowami, po czym wyjść pokrzepieni, że będzie dobrze, że teraz to na pewno wygrają wybory, wiwat król kochany! Mieli wyjść ze spotkania utwierdzeni, że są lepsi, bardziej europejscy od polityków obozu rządzącego. Mieli sami sobie pogratulować, jacy są wspaniali. Miało być klawo jak cholera. A tymczasem...
Leszek Jażdżewski, człowiek o którym wcześniej nie słyszałem, wyszedł na scenę przed Donaldem Tuskiem i powiedział kilka zdań prawdy o politykach i polskim Kościele. I co się stało? Stał się nagle znany a koledzy się go zaparli. Zapałali oburzeniem i odcięli się, bo Jażdżewski ośmielił się powiedzieć, że ludziom Kościoła daleko do ideałów, które głoszą, i że gdyby Chrystus miał być ukrzyżowany dziś, to zrobiliby to właśnie oni.
Prawda. Hierarchowie nigdy nie tolerują wichrzycieli, burzycieli ustalonego porządku, w którym oni opływają w dostatki i władzę. Każdy, kto ośmiela się choćby zasugerować, że żyją w fałszu i obłudzie, jest bezwzględnie tępionym wrogiem. Należy mu odciąć rękę, którą na kapłanów podnosi i obciąć język, którym bluźni. Arcykapłanów i ich czarnych żołnierzy można zrozumieć, pilnują własnego interesu. Dlaczego jednak koledzy polityczni Jażdżewskiego odcinają się od niego? To tylko jeszcze jeden dowód, że są równie obłudni jak ich polityczni przeciwnicy. Czynią tak z wyrachowania, bo mniemają, że lepiej się to opłaci, niż poparcie słów prawdy. Przypuszczam, że się mylą, że Polacy są już dalej niż politycy PO.
Polska to taki dziwny kraj, gdzie politycy ciągną się w ogonie zmian mentalności swojego narodu. Nic zatem dziwnego, że w historycznej skali czasu Polska jest państwem sezonowym.

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Sukcesy

Strajk, strajk i po strajku, jak mówi polskie porzekadło.
Nauczyciele zostali koncertowo upokorzeni i wrócili na wyznaczone im miejsca z podkulonymi ogonami. Władza tryumfuje. Wszyscy otrzymali jednoznaczny przekaz, że pan daje komu chce i to pan decyduje kiedy i ile, i czy w ogóle. No chyba, że się  dysponuje siłą, to co innego. Nauczyciele nie dysponują niczym, z czym rząd zamierza się liczyć. Nie są silni, nie mogą szantażować. Boją się stworzyć realny problem rodzicom dzieci, bo rządu to nie dotknie, a dzieci i rodziców tak. Sprzedać nie mają co. Edukacja wszak zawsze w Polsce ceniona była bardzo nisko. Sytuacja strategicznie beznadziejna. Wszyscy to rozumieją. Zatem...
Ciekawe, jaka atmosfera jest w szkołach od dzisiaj. I jak będzie później. Zdziwiłbym się, gdyby nauczyciele przeszli do porządku dziennego nad odebraną lekcją i zapomnieli o sprawie. Nie zapomną, ale też i niczego nie wywalczą. Taka sytuacja rodzi frustrację. Ooooo, tego towaru mamy zawsze pod dostatkiem. A teraz jeszcze więcej.

A Kubica, jak zawsze, ostatni z ostatnich.
Byczo.

niedziela, 21 kwietnia 2019

Alleyeah!

Dziś Dzień Jajka Na Twardo.
Jajożercom życzę, by im się dobrze trawiło.
Osoby na diecie, jeśli chcą już jeść jajka, muszą jeść jajka na miękko. Ciekawe, jak się nim dzielą przy wigilijnym stole? Pies zjada jajka na twardo. Nic nie mówi. Słońce świeci.
Ludzie zacni, czyli cnót wszelkich pełni, łagodnie spoglądają na świat, a jeśli nawet nie łagodnie, to przynajmniej z godnością. Ludzie niezacni patrzą na świat tatarskimi, ale znudzonymi oczkami.
Jeszcze tylko jutro i życie wróci do względnej normy.

Najwyższy czas zmienić opony na letnie.
Zyczę Wam, byście zawsze mieli w czym zmieniać opony, bo w dzisiejszym świecie chyba tylko samochód daje poczucie pewnej wolności, a i to nie wiadomo jak długo jeszcze. Godzina, w której każdy pojazd będzie miał zainstalowane urządzenie wiecznie śledzące może nadejść szybciej niż nam się wydaje. Mam nadzieję umrzeć, zanim to nastąpi. Mam na to większe szanse niż dzisiejsza młodzież. Biedactwa.
Idźcie przez zboże. Może tam nie będzie zasięgu.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Jest wiosna, a będzie lato.

Wiosna. Bociany już są. Tym razem naprawdę. Nie tak jak w styczniu, kiedy to na ulicy zostałem otrąbiony z samochodu przez pewną panią, która dawała mi dziwne, aczkolwiek radosne znaki z wnętrza auta.  Jako że byłem niekumaty, wyszła z samochodu serdecznie uśmiechnięta, wskazała ręką na niebo i wykrzyknęła z entuzjamem: bociany!!! Rzekome bociany skryły się przez ten czas na dachami domów. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że były to żurawie. Ech, co się dziwić, skoro już w czasach PRL w jakimś filmie chłopiec z miasta pojechał na wieś i wołał na kaczki cip, cip, cip, zamiast zastosować prawidłowe wabienie słowami taś, taś, taś. Pani od żurawi mogła być siostrą tego chłopca. Ta dzisiejsza młodzież...
Ta dzisiejsza młodzież siedzi w domu, bo do szkoły nie bardzo ma po co chodzić z powodu strajku nauczycieli. Media rządowe starają się przekonać publiczność, że nic złego się nie dzieje, skoro egzaminy się odbywają, a media opozycyjne uważają, że nauczyciele mają przewagę i rząd z każdym dniem traci w oczach społeczeństwa i przegrywa, przegrywa... W sumie to fajnie, że każdy uważa, że ma rację i wychodzi na jego. Jaki miły strajk, prawda? Rodzice podobno popierają nauczycieli. Nie wiem, czy to dla nich dobrze. Jeśli popierają, to nie będą się denerwować. Rząd w takiej sytuacji też nie będzie się denerwował, bo czym. I tak sobie wszyscy dojadą na strajku do wakacji. Trzeba tylko będzie jakoś jeszcze matury zorganizować, ale to się da, wypełnić świadectwa i... Pitagoras, bądźcie zdrów, do widzenia wam, canto cantare! Do września spokój.
Tylko jeszcze różne tam wybory, bez dobrego wyboru.
Jak zawsze.
Bogu dzięki jest piwo.

wtorek, 26 marca 2019

Chwila słabości u ewolucjonisty...

...pojawia się wtedy, kiedy obserwuje czaplę lądującą na gałęzi w pobliżu swojego gniazda. Albo czaplę stojącą nad wodą, z uwzględnieniem dwóch długich, cienkich piór, rosnących na jej głowie,
a wyglądających jak kosmyki włosów. To w szczególe.
Czapla mogłaby latać, łowić ryby i robić wszystko, co robić musi, także bez tych dwóch wdzięcznych piórek, lecz byłaby wtedy tylko piękna, a nie bardzo piękna. Czapla wygląda tak, jakby stworzyła ją matka ewolucja a Bóg Ojciec obejrzał ją, pochrząkał, pocmokał i przyprawił jeszcze piórka na głowie, po czym poszedł spać, bo był już późny, sobotni wieczór. Ja w to nie wierzę, ale tak musiało być :)

poniedziałek, 4 marca 2019

Krzyżyk na drogę

Mam za granicą członka rodziny. Członek mieszka tam już wiele lat, co nie przeszkadza mu być przekonanym, że wie najlepiej co dla nas tu, w Polsce dobre, a co dobrym nie jest. Ostatnio  zaskoczył mnie pytaniem, czy doceniamy łaskę jaką jest dla nas Jarosław Kaczyński. Pytanie było retoryczne, nie oczekiwał na nie odpowiedzi i gładko przeszedł do wykładu na temat "70 lat niszczenia Polski, czyli Donald Tusk oraz inne komuchy". Jechał tak kilka minut na polityków rządzących naszym krajem przed Jarosławem Kaczyńskim zupełnie, jakby osobiście cierpiał w nałożonym przez nich jarzmie i własną krew dawał im do picia.  Zgadzam się z nim o tyle, że polityków uważam za szubrawców bez honoru, pasożytów i często szkodników, gdyż są to nieodrodni synowie i córy własnego narodu, a to akurat w Polsce nie stanowi rekomendacji do czegokolwiek poza piciem wódki. Tyle, że dla mnie podły charakter, sprzedajność, małostkowość, głupota nie mają barwy politycznej i na pewno nie da się uznać Donalda Tuska za komunistę. Jeśli ktoś tak go określa, jest durniem, nie wie, o czym mówi.
Rodzi się pytanie: ilu Polaków za granicą wygłasza podobne brednie? Bo jeśli wielu, to może nie ma się co martwić, że z Polski wyjechały 2 miliony osób? Może dobrze by było, gdyby wyjechało jeszcze z 10 milionów?
Mielibyśmy od ręki rozwiązany problem mieszkaniowy, problemy komunikacyjne, środowiskowe. O ileż mniej śmieci, ścieków, pyłów w powietrzu zawieszonych. Stopa bezrobocia skręciłaby się o 180 stopni i przyjęła wartości ujemne. Dyrektor stałby rano w drzwiach, kłaniał mi się nisko i z uśmiechem mówił: jakże mi miło, panie Ove, że dziś również widzę pana w dobrym zdrowiu. Zapraszam, zapraszam, kawka już się parzy. Jak pan wypije, to, he he, och... ciutkę popracujemy, co? O, ha, ha, ha...  No dobra, tu sobie poszalałem, nie o to przecież chodzi, żeby nic nie robić w pracy, tylko, żeby w tym co się robi, był sens i żeby był z tego pożytek. I żeby przez idiotów tego wszystkiego kiedyś szlag nie trafił, jak już trafiał nie raz.

czwartek, 21 lutego 2019

Prałat Jankowski padł

No proszę.
Dzisiejszej w nocy trzej zidentyfikowani sprawcy przystawili drabinkę do pomnika księdza Henryka Jankowskiego, założyli statui pętlę na szyję a następnie,
ciągnąc z mozołem,
obalili na ziemię
razem z cokołem.
Najdziwniejsze, że to zdarzyło się w Polsce. Rzecz jeszcze do wczoraj nie do pomyślenia, ażeby podnieść rękę na figurę duchownego i to tylko dlatego, że ten był pedofilem. Też mi powód... To nie czyni go przecież wyjątkowym. 
A więc leży!
Co prawda na oponach, żeby się nie potłukł, upadając. Świadczy to o tym, że czyn został starannie przemyślany. Trudno tylko orzec, czy opony podłożono pod Jankowskiego z obawy, by nie być oskarżonym o wandalizm, gdy figura się rozpęknie, czy też by podkreślić dobitnie, że nie chodziło o zniszczenie, a o danie wyrazu. To udało się znakomicie. Prałat leży jak betka, cokół leży skośnie, efektownie, nieco od stóp księdza odłamany, ale nie całkiem. Majstersztyk. Sam bym lepiej nie przewrócił. Co za wyrafinowanie. Jankowski rozbity, dajmy na to, z piersią pękniętą przez środek, leżałby jak męczennik, jak święty, któremu poganie odcięli członki (niewykluczone, że w tym wypadku odcięliby wyjątkowo ochotnie). Wzbudzałby współczucie. A tak, leży jak ciapa, jak tłumok. Leży i nic. Leży niepatetycznie, leży pospolicie, na boku, na oponach, jak stara syrenka na cegłach w czasach słusznie minionych. Nawet w niebo nie patrzy. Co za upokorzenie!

Czy jest z czego się cieszyć? I tak, i nie. Burzenie pomników nie jest rzeczą dobrą. Dziś Jankowski, a jutro każdy inny, bo każda postać historyczna ma swoich wrogów. No, może Kościuszki nikt by nie ruszał. Do naśladowania zachęcać nie można, pochwalać nie należy. Niemniej historia uczy, że czasem burzenie jest zapowiedzią budowania. U nas zburzono pustą w środku figurę. Lud Paryża zdobył a potem zburzył prawie pustą Bastylię i proszę, jak to zmieniło Europę. Naszego wydarzenia nie da się porównać z tamtym z czasów rewolucji francuskiej, może jednak to też początek zmian? Był taki film wojenny, nie pamiętam tytułu. Komandosi zdetonowali ładunki wybuchowe w zaporze wodnej. Zrazu wydawało się, że nic się nie stało. Kurz opadł, zapora stała dalej. A jednak pokazała się w betonowej ścianie rysa, przez którą zaczęła tryskać woda coraz mocniej i mocniej, aż w końcu monolit pękł i rzeka rozerwała go na kawałki.
Zobaczymy.