Dni naszej cywilizacji są policzone. Policzone, chociaż nie wiadomo dokładnie, ile ich jeszcze zostało. Ale że policzone, to pewne. Tezę tę stawiam na podstawie ostatnich doświadczeń z serwisem Youtube. Nie może przetrwać cywilizacja, w której jedni ludzie zajmują się wytwarzaniem kulek ulepionych z folii aluminiowej, inni budową pras hydraulicznych o nacisku 20 ton a jeszcze inni ściskaniem foliowych kulek przy pomocy tych pras.
Ja też lepiłem kulki z folii aluminiowej. Tylko, że to było wiele lat temu i zajmowało mi kilka minut. Teraz, okazuje się, z Japonii przyszła moda na lepienie dużych kulek z folii, kulganie ich, zbijanie młotkiem na twardo a następnie szlifowanie i polerowanie aż do połysku. Kto ciekawy, może zobaczyć tutaj:
Japończycy przy kulkach.
Oczywiście nic w tym złego, że Japończycy kulgają kulki i polerują. Kto zabroni bogatemu? Zresztą życie w tym kraju jest dość ciężkie i ryje psychikę. Tak wynika z opisów. Kto ma hikikomori, karoshi, las samobójców Aokigahara, tradycje seppuku i inne rozrywki, może mieć i kulki z folii aluminiowej. Tym bardziej, gdy ten ktoś wymyślił sushi. Jest to tak wielka zasługa dla ludzkości, że klepanie kulek można uznać za dozwolone dziwactwo artystów. W końcu sushi to rolowanie, więc niedaleko od kulania. Jest OK. Ale biały człowiek?
A jednak. Na wzmiankowanym Youtube trafiłem na filmik pokazujący, jak biały facet robi kulkę z folii aluminiowej, ale po europejsku. Czyli zamiast kulać godzinami foliową zbitkę, bierze piec, tygiel, kilka rolek folii i roztapia folię, a następnie odlewa z niej... No, co? Tak! Kulkę. WOW!
Potem kulkę nawierca, nadziewa na trzpień, mocuje w tokarce i poleruje mechanicznie, bo to biały człowiek jest. Jego kulka jest bardziej kulista od kulek japońskich i ma lepszy glanc. Biały człowiek jest dumny ze swojej foliowej kulki, jakby nie dostrzegał, że jego kulka jest fałszywa, chociaż wygląda jak prawdziwa, bo jest z aluminium i się błyszczy. Tak czy owak, jeśli cywilizcja wschodu z cywilizacją zachodu spotyka się na niwie kulek z folii aluminiowej, to sorry, ale czas umierać.
A gdzie w tym wszystkim Przedmurze i Międzymorze oraz Winkelried Narodów, czyli Polska?
Jest i ona. Nasz kraj reprezentuje youtuber, który za zaoszczędzone na niepiciu wódki, zapewne, pieniądze kupił małą praskę hydrauliczną o nacisku do 20 ton, napędzaną nożnym peadałem (w świecie pras hydraulicznych to taki chomik, albo świnka morska wśród lwów) i zgniata kostki mydła, plastikowy młynek, cegłę oraz... kulkę z folii aluminiowej w postaci koślawej kostki. Yeah!
Nie na darmo mówią, że gdy Polakowi dali dwie metalowe kulki, to jedną zgubił a drugą zepsuł.