Strajk, strajk i po strajku, jak mówi polskie porzekadło.
Nauczyciele zostali koncertowo upokorzeni i wrócili na wyznaczone im miejsca z podkulonymi ogonami. Władza tryumfuje. Wszyscy otrzymali jednoznaczny przekaz, że pan daje komu chce i to pan decyduje kiedy i ile, i czy w ogóle. No chyba, że się dysponuje siłą, to co innego. Nauczyciele nie dysponują niczym, z czym rząd zamierza się liczyć. Nie są silni, nie mogą szantażować. Boją się stworzyć realny problem rodzicom dzieci, bo rządu to nie dotknie, a dzieci i rodziców tak. Sprzedać nie mają co. Edukacja wszak zawsze w Polsce ceniona była bardzo nisko. Sytuacja strategicznie beznadziejna. Wszyscy to rozumieją. Zatem...
Ciekawe, jaka atmosfera jest w szkołach od dzisiaj. I jak będzie później. Zdziwiłbym się, gdyby nauczyciele przeszli do porządku dziennego nad odebraną lekcją i zapomnieli o sprawie. Nie zapomną, ale też i niczego nie wywalczą. Taka sytuacja rodzi frustrację. Ooooo, tego towaru mamy zawsze pod dostatkiem. A teraz jeszcze więcej.
A Kubica, jak zawsze, ostatni z ostatnich.
Byczo.