Przed kilkoma dniami docierały do mnie z dość dużą częstotliwością informacje o tym, że nasi piłkarze grupują się w Arłamowie, by tam mieszkać w super ekstra luksusach. Wcześniej grupowali się w Juracie. Nie wiem, gdzie luksusy były większe, to nieistotne. Ważne, że to o tych luksusach mówiło się przede wszystkim. O tym, że panowie piłkarze nie będą się przemęczać, raczej relaksować, że będą z nimi żony, że Lewandowski utnie sobie może partyjkę golfa, bo po boisku nie będzie musiał za dużo biegać. W Arłamowie wysypano ścieżki korą, ażeby panowie piłkarze po niej biegali. Zapewne w trosce o piłkarskie pięty, a może kręgosłupy. Wiadomo, że już Achilles przejechał się na pięcie i że kręgosłup to cholernie ważna rzecz, jak się zarabia po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie, niekoniecznie wygrywając.
Z książek o Indianach pamiętam, że wojownik przed wojenną wyprawą powstrzymywał się od seksu, by być w boju bardziej skutecznym. Tymczasem nasi zawodnicy relaksują się, pławią się w jacuzzi, zażywają pieszczot fizjoterapeutycznych oraz erotycznych, a trzeba pamiętać, że piłkarze żony mają wyłącznie piękne i bardzo zgrabne, gdyż, podobnie jak zwodowi wojskowi, najbardziej cenią sobie opinię kolegów z szatni (ewentualnie klubu, jednostki), koledzy zaś nie darowaliby frajerowi, który mogąc mieć najlepsze laski świata, wybrałby sobie kobietę choćby przeciętnej urody. Pławią się więc w basenach, masują, jedzą ptasie mleko i fajnie jest. We mnie natomiast rodzi się niegodziwe podejrzenie, że to wszystko robią przed występami na Euro 2016, bo po nich już nie będzie wypadało...