Usłyszałem dziś w radiu, że pewien osobnik lat 32, promili alkoholu we krwi 2 pływał w basenie dla niedźwiedzi warszawskiego zoo. Zapytany, dlaczego wybrał takie miejsce do kąpieli, odpowiedział, że przechylił się za mocno przez barierkę i wpadł do wody, a skoro już w niej był, to postanowił popływać.
Niedźwiedź ugryzł go w rękę.
Spodobała mi się fantazja tego gościa. Macho. Widzi basen, to pływa. Jeśli niedźwiedź ma wonty, dostanie w nos. Ugryzie? A co tam dla prawdziwego mężczyzny ugryzienie niedźwiedzia! Drobnostka. Jak dla Czarnego Rycerza z filmu Monty Pythona obcięcie ręki. Po prostu draśnięcie. Prawdziwy mężczyzna pływa kiedy chce, gdzie chce i z kim chce. Prawdziwy mężczyzna z dwoma promilami mógłby nawet nasikać niedźwiedziowi na jego wybiegu, a to już bestię by rozsierdziło. Pływak niedźwiedziowiec tego nie to zrobił, ale na pewno gdyby chciał, nic by go nie powstrzymało. W każdym razie nie jakiś tam niedźwiedź. Może zasady dobrego wychowania. Nasz rodak swą kulturalną postawą w basenie i na wybiegu dowiódł, że potrafi się zachować.