piątek, 4 marca 2016

Choroba lotniskowa

Przysłowie mówi, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu najpierw rozum odbiera. I tutaj rodzi się natychmiast szereg pytań. Bo tak. Jeśli odbierze całkiem i delikwent straci zdolność pojmowania, co się wokół niego dzieje, nie będzie mógł odczuwać dyskomfortu poniżenia. Jeśli natomiast odbierze tylko trochę, żeby ofiara nie mogła się bronić skutecznie, ale rozumiała w jak czarnej d... się znalazła, to na usta ciśnie się pytanie, dlaczego Wszechmocny ucieka się do takich sztuczek, jakby nie mógł zrobić z człowiekiem, co mu się żywnie podoba? Chcąc rozdeptać mrówkę, nie muszę przecież najpierw związać jej wszystkich sześciu nóg, prawda? 
Ale nie o tym miało być. Nie o rozważania pseudofilozoficzne mi chodziło, kiedy tu pierwszą literę stawiałem. Tylko tak mam, że zaczynam myśleć o, dajmy na to, moim dziadku, który palił papierosy Giewont, a skojarzenia przerzucają mnie na krzyż żelazny ustawiony na tatrzańskim szczycie o tej nazwie, potem przypominają mi się ofiary porażenia piorunem w czasie burzy, co z kolei może prowadzić do przypomnienia sobie o Nicoli Tesli, który pioruny w swym laboratorium generować lubił, albo do zagadnienia ofiar składanych z ludzi, gdyż ofiara porażenia piorunem na górze Giewont, to trochę jakby samoofiara, no bo krzyż i po co się było pchać właśnie wtedy, gdy zaczynało już grzmieć, a skoro już tam wierni poleźli to powstaje kwestia, dlaczego Pan Bóg ich załatwił tak bez pardonu, za co? Wracając do Tesli, to godzi się napomknąć, że spierał się z Edisonem o to, czy lepszy jest prąd stały, czy zmienny. Tesla mówił, że zmienny, no i wyszło na jego, prawda. Tu powstaje pytanie, czy lepsza jest zmienność w ogóle, czy stałość i znów robi się ciężko. Stałość bowiem dobra jest z pewnych względów, ale jednocześnie prawda jest taka, że jak nic się nie zmienia, to można dostać na łeb z tej niezmienności i człowiek w końcu dochodzi do wniosku, że umiera za życia, co z kolei pcha go do depresji względnie pobudza do reakcji obronnej, przejawiającej się na przykład kryzysowymi wybrykami wieku średniego.
Tak mógłbym długo, a tu trzeba krótko, gdyż nikt długich notek nie będzie czytał do końca. Zmierzam zatem do tematu (który teraz mało mnie już zajmuje, ale skoro zacząłem...).

W Europie panuje od jakiegoś czasu choroba lotniskowa. Do zakażenia dochodzi poprzez kontakt z pieniędzmi unijnymi. Ekspozycja na te środki powoduje, że niektóre państwa budują sobie namiętnie lotniska. Podatni na to są szczególnie południowcy - Hiszpanie i Włosi. Na Sardynii, na przykład, są aż trzy lotniska międzynarodowe, chociaż mieszka tam 1,6 mln ludzi, czyli mniej niż w Warszawie. Na obronę Sardyńczyków przywołać można to, że wyspa jest górzysta, podróżuje się więc po niej niełatwo. Nad górami, jak wiadomo, najwygodniej przelecieć. U nas wirus lotniskowy zaatakował najmocniej w Radomiu. Między Radomiem a istniejącymi już lotniskami nie ma większych gór. Być może to jest właśnie przyczyną klęski Radomia. Gdyby Radomian odgradzały od Warszawy góry z niedostępnymi zimą przełęczami, musieliby latać w świat ze swojego lotniska. Nie wiem, czy władze Radomia nie powinny rozważyć usypania odpowiednich gór na przedmieściach. Byłby z tego dodatkowe korzyści w postaci sportów zimowych. Śnieg należałoby wyprodukować w całości, a góry schłodzić agregatami. To znaczne koszty, ale wtedy nie tylko Radomianie lataliby w świat, ale także świat przyleciałby do nich. Czyż to nie piękna wizja?
Natomiast czarno widzę przyszłość Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Ostatnie wydarzenia wskazują, że imię Lecha Wałęsy może być wkrótce lotnisku odebrane. Nie trzeba być jasnowidzem, by zgadnąć jaki Lech zastąpi Wałęsę w roli patrona. Czy wtedy piloci będą mieli odwagę tam lądować?

10 komentarzy:

  1. Ove, jeśli stanie się jak mówisz, to natychmiast sprawdzę, czy lotnisko w Gdańsku imienia Nowego Lecha znajduje się przy ulicy Brzozowej 20/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualny adres nieważny, zmieni się na słuszny.

      Usuń
  2. Z prądu stałego lub zmiennego wolę AC/DC.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bym wlasnie mogla o takich rzeczach czytac dlugo! Bo tez lubie podazac sciezkami wolnych skojarzen, nie patrzac do przodu i nie zastanawiajac sie, co bedzie za zakretem.
    Finisz czesto jest zaskakujacy, a sama droga bardzo przyjemna :-)

    A Lechowi W. tez nie wroze dlugiego patronatu...

    OdpowiedzUsuń
  4. zastanawiam sie czy tTwoj komentarz podpada pod kategorie podly czy prostacki. W sumie to pod obie.
    Dodaj jeszcze "szkoda ze tam nie bylo brzozy". Pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. -GDY WIEJE WIATR HISTORII,
    LUDZIOM JAK PIĘKNYM PTAKOM
    ROSNĄ SKRZYDŁA, NATOMIAST
    TRZĘSĄ SIĘ PORTKI PĘTAKOM.-
    Takie wolne skojarzenie:-)

    OdpowiedzUsuń