środa, 17 maja 2017

Pewnego razu w Paryżu

Tony otworzył drzwi do swego ciasnego, ponurego mieszkania, w którym spędzał samotne noce.
- Wejdź. - powiedział do blondynki w długim futrze z norek. Przeprosił ją za to, że miejsce, do którego przyszli, nie wygląda zbyt szykownie, ale kiedy mężczyzna mieszka sam...
Poprosił, by usiadła. Nie skorzystała z zaproszenia. Stała spięta, oczekując na rozwój wypadków.
- Nieźle się urządziłaś. Zapuszkowali mnie w maju, a w czerwcu już byłaś na Riwierze z jakimś gigolo. Nie traciłaś czasu.
- Myślałam, że go kocham...
- Przestań, bo się rozpłaczę.
- To prawda, Tony.
Tony podszedł do Mado, wziął ją za rękę i uniósł brew z podziwem, przyglądając się okiem fachowca wielkiemu brylantowi na jej palcu. Niezła błyskotka - powiedział. Usiadł przy stole.
- Chcę ci pomóc, Tony.
- Nie żartuj!
Tony pobawił się chwilę kartami do gry.
- Zdejmij pierścionek i połóż na stole. - zakomenderował.
Mado zdjęła brylant bez namysłu.
- Teraz bransoletkę.
Wykonała polecenie bez szemrania i natychmiast, nie czekając na kolejny rozkaz, zdjęła z siebie resztę biżuterii.
- A teraz futro. - rzucił Tony.
Zdjęła więc futro. Kazał zdjąć sukienkę. Uczyniła i to.
- Resztę też! 
Można było pomyśleć, że Tony zamierza spieniężyć klejnoty, może nawet futro, ale sukienkę, halkę?
Czyżby chciał... ? Nie. Patrzył na Mado jak Adolf Hitler na swoich generałów w momencie odbierania meldunku o kolejnym dniu planowego odwrotu swoich wojsk na froncie wschodnim.
- Zawsze o tobie myślałam, Tony. Uwierz mi!
Tony chwycił skórzany pasek, wiszący na wieszaku, akurat pod ręką, i uderzył Mado raz, drugi, trzeci. I jeszcze raz, i jeszcze. Z całej siły. Z zimną mocą, jaka kieruje ręką człowieka zdradzonego przez kobietę, czekającego w więzieniu po nieudanym skoku na ten moment przez pięć lat.
Wreszcie rzucił pasek. Miał dość. Mado prawdopodobnie też.
Ubieraj się! - krzyknął.
Mado pośpiesznie założyła sukienkę. Jeszcze jej nie dopięła, kiedy Tony chwycił ją stalowym uściskiem za ramię i wyrzucił na klatkę schodową.
- Precz!
Wzburzony zatrzasnął drzwi. Jego wzrok padł na futro i biżuterię Mado. Chwycił rzeczy, otwarł drzwi i z wściekłością cisnął je w ślad za kobietą. Nie płakała. Wiedziała, że odebrała słuszną karę od szlachetnego człowieka, od przestępcy, ale przecież uczciwego i sprawiedliwego.
Teraz Tony mógł już wziąć do ręki telefon i oznajmić Jo, że robota, którą proponuje Mario jednak go interesuje.

Opisana scena rozegrała się w roku 1955 w filmie Rififi Julesa Dassina. Nawiasem mówiąc mocno przypominającym nasz Vabank, tyle, że Vabank to komedia, a Rififi to dramat, kończący się tragicznie. W roku 1955 były inne samochody i inne ubiory niż dziś. Alarmy w sklepach jubilerskich też były inne. Dziś w filmach widzimy promienie laserów i mrugające diody. Włamywacz spuszcza się z otworu w suficie na lince cienkiej jak struna, ubrany w obcisłe elastiki, żeby było widać muskulaturę aktora, mozolnie rzeźbioną na siłowni. W Rififi urządzenie alarmowe mieści się w blaszanej skrzynce ze szkolnym dzwonkiem, włamywacze idą na robotę w garniturach, schodzą do jubilera po konopnej linie z supłami, żeby mieli na czym oprzeć stopy w lakierkach. To nic, że robota brudna i garnitury mają upaprane. Mają przecież jeszcze eleganckie płaszcze z wełny i kapelusze.
W 1955 r. kobieta gangstera była jego własnością. Jeśli okazała się niewierna, mógł i powinien ją sprać a następnie wyrzucić jak ścierkę. Ona wiedziała, że słuszne to i sprawiedliwe, więc nie protestowała. Przypuszczam, choć tego nie wiem, że i dziś kobieta gangstera jest bardziej rzeczą niż człowiekiem i jak rzecz do gangstera należy.  Ale dziś chyba nikt nie ośmieliłby się pokazać tego w filmie w taki właśnie sposób. Tyran bijący kobietę musiałby być prymitywnym bandytą, czarnym charakterem wzbudzającym odrazę u widza. Tony tymczasem bardziej przypominał gruźlika piszącego romantyczne wiersze niż chamskiego prymitywa. Tony'emu chodziło o sprawiedliwość. Był wrażliwy, uratował dziecko z rąk bandziora o czole neandertalczyka. Był szlachetny aż do końca. Swojego i filmu.
To dobry film, ale dziś już Tony nie postąpiłby tak z Mado. I słusznie.


5 komentarzy:

  1. Tekst z rodzaju przystankowych.
    Człowiek czyta i musi przystanąć...

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, no cóż.
    Gangstera może by tak nie pokazano, ale damscy bokserzy nadal mają wzięcie. Należałoby przeanalizować w jakim środowisku i pod wpływem jakich "emocji" się ujawniają.

    Zresztą sam wiesz, o czym ostatnio było głośno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tony nie był damskim bokserem. On to zrobił w poczuciu obowiązku :) Że tak należy. Cierpiał przy tym emocjonalnie, co okazał, nalewając sobie odrobinę alkoholu do szklanki a następnie ciskając nią w kąt :)

      Usuń
  3. Niegodnam, niegodnam...moje myśli robaczywe poszybowaly w całkiem inną, bardziej wilgotną stronę. ..Co do kobiet gangsterów, to ...hmm...same wybierają swój los, i wiedzą co je czeka. Coś, za coś.

    OdpowiedzUsuń