wtorek, 10 stycznia 2017

Bo mam duszę słowiańską

Zgadało się w komentarzach pod poprzednią notką o rosyjskich piosenkach. Bo (to nie spójnik tylko nick) zaśpiewała, Kalina zauważyła celnie, że rosyjski idealnie nadaje się do użytku jako język piosenek i bajek. O, tak! Bardzo tak!
Dawno, dawno temu, tak dawno, jak to tylko w bajkach bywa, budowałem gramofon. Proces tworzenia jest wymagający. Między innymi trzeba testować działanie urządzenia. Do tego celu wybrałem płytę z rosyjskimi piosenkami, którą kupiłem jeszcze dawniej niż dawno, dawno temu, już nie pamiętam dlaczego, ale chyba ze względu na znaną pieśń o losach brodiagi, co wędrował po dzikich stepach zabajkala, sud'bu proklinaja. Zdaje się, że melodia wpadła mi w ucho a do tego to śmieszne słowo brodiaga... Reszta piosenek mnie nie interesowała. Uznałem, że ta płyta jest niewiele warta i jak się uszkodzi, nie będzie mi żal. Puszczałem płytę i puszczałem wielokrotnie, sprawdzając prędkość talerza, działanie ramienia, hałasy silniczka. Muzyka i słowa przebijały się do mojej głowy niezauważalnie ale skutecznie. I tak powoli odkryłem piękno piosenek, wspaniałą melodię języka, jego doskonałe współbrzmienie z muzyką. Do tego coś takiego, czego nie umiem dokładnie nazwać - smutek duszy, ale nie rozpacz, ból, ale bez martyrologii, życie w opowieściach długich i krótkich, poważnych albo lekkich. Te piosenki zawsze są o duszy. Może dlatego tak do mnie trafiają, bo jestem Słowianinem, a może są po prostu dobre. Mało słów, dużo treści:

Mileńki mój, weź mnie z sobą.
Tam, w dalekim kraju, będę ci żoną.
Mileńka moja, wziąłbym  ja ciebie
Ale tam, w kraju dalekim mam już żonę.

Mileńki mój, weź mnie z sobą.
Tam, w dalekim kraju będę ci siostrą.
Mileńka moja, wziąłbym  ja ciebie
Ale tam, w kraju dalekim mam już siostrę.

Mileńki mój, weź mnie z sobą.
Tam, w dalekim kraju będę ci obcą.
Mileńka moja, wziąłbym  ja ciebie
Ale tam, w kraju dalekim obca mi niepotrzebna.

Najlepiej zapamiętałem piosenkę o żołnierzu, który przyjechał do domu na pierwszy urlop po dwudziestu latach służby. Dla mnie wspaniała rzecz. I wyciskacz łez. Wielka rzecz. Kto ma cierpliwość, lubi tego typu muzykę i uczył się kiedykolwiek rosyjskiego, niech się wsłucha w słowa. W melodię wsłuchiwać się nie trzeba, sama trafi. Piosenka z tej mojej starej płyty Żanny Biczewskiej. Polecam i zachęcam. Może to już nawet hipsterstwo ludzi średniowiecza (czyli po czterdziestce) :)



6 komentarzy:

  1. Jedyne słowo, które znajduję, to "żewne". Właśnie przez "ż".

    OdpowiedzUsuń
  2. Te piosenki świetnie brzmią śpiewane na głosy. I są cudne. Tak jak piszesz- obnażają duszę, ale jej nie ranią, zatrzymują w biegu, ale nie masz wrażenia, że kradną czas. Tak się po prostu z tobą splatają jak błękitna wstążka z włosami w warkoczu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Duszoszczipatielne....brrrr....ja wiem, że wy Ove macie słowiańska duszę:-))) to ja już sobie lepiej jakiegoś swinga odpalę.

    OdpowiedzUsuń