środa, 20 kwietnia 2016

Jak zmienić wszytko w gówno, czyli...

...uczymy się od Filipa Springera.

Raz na jakiś czas trafiam na zdjęcia architektury autorstwa Filipa Springera i jego komentarz do obrazów. Pan Springer niewątpliwie ma talent. Tyle, że jest to talent do zohydzania wszystkiego no i talent nie najwyższej próby, bo środki wyrazu są na tyle proste, że każdy podwórkowy fotoamator z Photoshopem w komputerze może osiągnąć podobne efekty.
Oto mały samouczek pt. "I ty możesz zostać Springerem". Zapraszam.

Lekcja pierwsza.
Jak wykazać, że nawet Neapol to syf, kił, mogiła i lepiej umrzeć zanim się pojedzie go zobaczyć.
Przykład: miasto Konin, zdjęcia Filipa Springera.

Fotografujemy jakieś podwórko za garażami, z kotłownią i kominem, a następnie szukamy gdzieś połamanej ławki. Robimy im zdjęcia.

Udajemy się na poszukiwanie "osobliwości". Facet z kotem na smyczy nadaje się idealnie. Dobrze, by trawnik, na którym srał niewątpliwe kot, był wypełzły, podsuszony, a w tle były jakieś marne domki. W ten sposób uzyskujemy efekt slumsu, ostatecznie śmietnego zaułka, zamieszkiwanego przez biedotę. Nie bez znaczenia jest lekko przekrzywiona latarnia. Niby nic, a działa na podświadomość. Jeśli trawa jest zbyt zielona, używamy Photoshopa. Tym samym narzędziem załatwiamy problem nieba, gdyby było niebieskie, nie daj boże. Proszę:



W końcu idziemy gdzieś na peryferie, żeby pokazać, że z takiego syfu wszyscy uciekają. Ostatecznie wystarczy jeden uchodźca, byle miał worek na plecach. Kolorystykę korygujemy Photoshopem, oczywiście. Dodajemy winietowanie. Ciemne brzegi kadru znakomicie zwiększają wrażenie przytłoczenia. Mamy teraz szary chodnik, złamane światło i granatowe niebo, wiszące groźnie nad losem tych, którzy z tego bagna jeszcze nie uciekli z workiem na plecach i kotem na smyczy, jak najdalej od połamanych ławek i podwórek za garażami. Na jezdni nie ma żadnych samochodów. To też przekaz podprogowy: wszyscy, którzy mieli auta już uciekli.


 Ewentualnie można by dać takie zdjęcie, ale od razu widać, że nie pasuje:



Lekcja druga.
Jak zohydzić budynek.

W lekcji pierwszej dowiedzieliśmy się, jak pokazać we właściwym świetle miasto.
W lekcji drugiej przejdziemy do skali mikro, czyli budynku. Budynek zohydzamy fotografując go z właściwych miejsc, wybierając tylko właściwe elementy, o tak:


Prawda, że brzydki? No i to już właściwie wszystko. Warto zrobić tylko więcej zdjęć według tej samej zasady. Resztę załatwia komentarz słowny. Na przykład, że wokół budynku stoją samochody. Rzeczywiście, to dziwne i niestosowne, zważywszy, że obiekt jest domem kultury z salą widowiskową. Powinien być otoczony zielenią, a widzowie przyjeżdżać na hulajnogach.
Kto jest ciekaw pokazanego obiektu, może o nim poczytać (i pooglądać go) tutaj:
Okiem Springera


Lekcja 3.
Jak zohydzić coś nowego, tylko dlatego, że jest nowe.

Przykład: Antresola na Dworcu Centralnym

Jeśli to, co chcemy zohydzić, jest niedostatecznie brzydkie, albo nie mamy czasu na zabawę w Photoshopie, piszemy miażdżący komentarz do zdjęć. Zdjęcia mogą być ładne, nie szkodzi. Piszemy, że nowe jest paskudne, że się wpieprzyło w przestrzeń i naruszyło znakomitą jej kompozycję, że stare było fantastyczne, że miało klimat, a nowe to tandeta, plastik, odpust, komercja, bezguście jak u nowobogackich, itp.
Nie byłem na Dworcu Centralnym po wybudowaniu antresoli, ale byłem, kiedy jej jeszcze nie było. Zawsze zastanawiałem się, czemu ten dworzec jest tak beznadziejnie pusty. Wielka hala, w której jest wielkie nic. Na jednej ścianie kasy biletowe i tyle. Można by tam urządzać zawody ultralekkich modeli latających klasy F1D. Tylko ludzi trzeba by wyrzucić i drzwi pozamykać. Dworzec jest opiewany jako perła architektury. No nie wiem. Na pewno się nie znam. Dla mnie to po prostu duży budynek, w którym nie ma nic ciekawego ani na zewnątrz, ani w środku. Teraz jest antresola. Nie wiem, czy ładna, ale gorzej niż było, chyba jednak nie jest.

*

A teraz, na zakończenie, aby każdy z Was uwierzył, że ze szwagrem po pijanemu nie takie rzeczy jak Filip Springer się robiło, przykład springerowskiego opisu jednego z koszmarków architektury światowej. Gmaszysko to spadło na nadmorski cypel jak kupa skorup z potłuczonych glinianych garnków. Skorupy powbijały się i sterczą pokracznie. Wszystko jest wielkie, jakby to budował car, albo Putin. Albo Chińczycy. Nic, tylko dachy, dachy i dachy, umieszczone na jakimś megabunkrze, albo magazynie. Cholera wie, co to przypomina. Na ironię zakrawa, że to monstrum służy kulturze wysokiej i to od wielu lat. Cóż, nie było odważnego, żeby to zburzyć, a może zniechęcają do tego koszty, więc stoi i stoi, kłując w oczy kolejne pokolenia. Na szczęście bardzo od nas daleko. Poznajecie?

Bunkrowaty cokół

"Oczy" jak u lorda Vadera

...no i te nieszczęsne dachy, jak z blachy...

10 komentarzy:

  1. :)
    "Jest mnóstwo rzeczy, których nie wiem i o których nigdy się nie dowiem, Jest jednak kilka takich, o których wiem. Wiem z całą pewnością, że życie jest warte, aby je przeżyć, świat jest wart tego, by go oglądać. Wiem też także, że związki łączące ludzi, takie jak przyjaźń, miłość, lojalność, przywiązanie, pamięć, są ich największym dobrem. Na ogół mało kto odczuwa zwykły urok codzienności, tę urodę życia zawartą prawie w każdym dniu, a przecież coś takiego jak uroda życia istnieje naprawdę i nie zależy tylko od warunków w jakich się żyje, ale również od tego, co się myśli. Człowiek przeładowany jest od dziecka wieloma wiadomościami, różnego rodzaju informacjami meblowany jest jego mózg. A kto się zajmuje jego edukacją umysłową? Przecież to jest dziedzina, która ostatecznie rozstrzygać będzie o tym, czy człowiek czuje się szczęśliwy czy nieszczęśliwy.
    To jest właśnie rola literatury."

    Mirosław Żuławski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny cytat, pandeMoniu. Czy mam rozumieć, że Springer nie czytał? ;)

      Usuń
    2. Albo czytal i postanowil isc pod prad, dac "zdrowa" przeciwwage temu pogladowi :)
      A moze jest po prostu zgryzliwym, nieszczesliwym upierdliwcem, kto wie.

      Usuń
    3. Nie, na pewno czytał. Może być tak, jak mówi Diabeł.
      Ale może być też tak, że zło jest silniejsze, działa jak okruch lustra w oku Kaya. Może potrzeba czegoś, kogoś, kto je wyjmie.
      A może być też tak, że ten, kto tworzy literaturę, zasiewa coś dobrego lub niedobrego w innych, w zależności od tego jaki sam jest.
      Ja wiem, że chcę zasiewać coś dobrego, trudniej jest być dobrym niż złym. Zło nie wymaga żadnego wysiłku, dzieje się, zdarza. A dobro naprawia zło. Trudniej cos zreperować niż popsuć. A świat jest chyba z gruntu zły, a nie dobry. Dlatego trzeba ludzi dobrej woli i pracy :)
      Polejcie mi, bo zaczynam filozofować.

      Usuń
    4. Świat jest z natury zły, a przynajmniej bezduszny i jest mu wszystko jedno, czy nam jest dobrze, czy źle. Świat bywa dobry w przebłyskach. Słońca. Czyli latem. Kiedy słońce grzeje a piwo chłodzi...

      Usuń
  2. Diabeł zrobił lustro, które pękło na tysiące kawałeczków. Jeśli odłamek wpadł komuś do serca, to wszystko widział jako złe i brzydkie... Co prawda to wymyślił pewien Duńczyk, ale trochę pasuje... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pasuje. Springerowi coś wpadło, padło, jakoś tak.

      Usuń
    2. O, widzisz. To jest to, o czym pisałam, a nie czytałam Waszych dywagacji. :)

      Usuń
  3. Przebrnelam przez obydwa te artykuly Springera i dalej sie zastanawiam, o co mu tak wlasciwie chodzi.
    Chyba Kalina ma racje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Springer to taki elegancki hejter, albo, ewentualnie, dureń, który krytykuje, bo tak najłatwiej. Chyba nie chodzi mu o nic. On tak dla sportu.

      Usuń