poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Drzwi a upływ czasu

Mówią mi, że zbyt często wspominam o swoim wieku. Cóż, pewnie tak, skoro tak mówią. Może to dlatego, że stosunkowo od niedawna nie czuję się już młody, zatem jestem ciągle nieco zadziwiony nową sytuacją. Stary także nie jestem, chyba. Ot, taki stan pośredni, kiedy to człowiek młody na pewno już nie jest, a czy stary, to nie wiadomo. Nastolatek pewnie uznałby, że stoję nad grobem, natomiast Andrzej Łapicki, gdyby jeszcze żył, wspomniałby z uśmiechem, że jego drugiej żony jeszcze nie było na świecie, kiedy był moim wieku.  Wszystko jest względne, nie czynię tu odkrycia. I wszystko się zmienia, choć co do istoty pozostaje takie samo.
Zmieniają się tylko dekoracje, rekwizyty, język, którym mówią ludzie, stroje, które noszą. I sklepy.
Wchodziłem wczoraj, w niedzielę (!) do wiejskiego sklepu. W pobliskim kościele trwała msza, więc w sklepie mały ruch był jeszcze. Po mszy przyjdą. Przed mszą ruch jest w innym sklepie, takim, który ma przy ścianie "ogródek". Ogródek tyle ma wspólnego z ogródkiem, że jest ogrodzony. Porządne, betonowe płyty na wysokość powyżej wzrostu człowieka, labiryntowe wejście, bez drzwi, i dach z płyt falistych. W ogródku nic by nie urosło. Raz, że za ciemno, dwa, że byłoby zadeptane butami bywalców. Mimo surowego wystroju wnętrza bywalcy spotykają się w swoim gronie z prawdziwą radością i w dobrych humorach, ubrani w kościołowe spodnie i kurtki. Tak jak bywało dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści i czterdzieści lat temu. Za to takich sklepów jak ten drugi, w którym zrobiłem zakupy, lat temu czterdzieści nie było. Mój sklep nie tylko, że oferuje bogactwo towarów delikatesowych od ziemniaków po łososia i płyty CD, to jeszcze ma drzwi automatyczne. Powiecie: i cóż z tego? Przecież są setki takich sklepów. Tak. Ale czterdzieści lat temu drzwi automatyczne były rzadko spotykanym cudem techniki. Wchodząc przez te jakże dziś banalne drzwi, przypomniałem sobie film z 1977 r. "Wesołych Świąt". Jest tam scena, w której prosty szofer z bieszczadzkich lasów o ksywce Ruina próbuje wejść do holu Dworca Centralnego. Dłuższy czas nie udaje mu się to, bo ilekroć zaczyna biec w stronę otwierających się drzwi, one z powrotem się zamykają zanim ich dopadnie. W końcu jednak rozgryza zagadkę magicznych drzwi.
A dziś? Dziś nawet dziecko nie zwróci uwagi na taki wynalazek jak szklane drzwi z czujnikiem "na człowieka".


gdyby ktoś nie pamiętał,
to tu jest film (pięćdziesiąta minuta - drzwi):
Wesołych Świąt - 1977 r.

15 komentarzy:

  1. A drzwi obrotowe? Takie "popychane"? Były kiedyś w banku. Uwielbiałam chodzić z mamą do banku - całą kolejkę spędzałam w drzwiach ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś nietypowe dzieciństwo. Kiedy ja byłem mały, nie chodziło się do banku, nie było po co :)

      Usuń
    2. A dla mnie bylo wydarzeniem miesiaca jechac z rodzicami na zakupy do miasta wojewódzkiego, gdyz w domu towarowym byly ruchome schody.
      To co czulam wjezdzajac nimi, czuje pewnie teraz astronauci wystrzeliwani w kosmos.
      A nic - NIC - nie moze opisac smutku i przygnebienia mojego, jak niekiedy zastawalismy schody nieczynne...

      Usuń
    3. Och, schody ruchome to był czad. Jeśli dobrze pamiętam, najbliższe miałam w Łodzi, w domu handlowym Uniwersal. Ale głowy nie dam, to już tyle lat. Coś z tego zostaje. Do dzisiaj lubię jazdę schodami. Mam już w swoim mieście. Tylko teraz nie jeżdżę w kółko jak wtedy... :)

      Usuń
  2. O, właśnie, na mnie robiły wrażenie te drzwi obrotowe bardziej niż na fotokomórkę. Może dlatego, że spotkałam je we właściwym czasie? Ani prędzej, ani później nie zrobiłyby może takiego wrażenia. Pamiętam, że chyba były częściowo drewniane... Drzewiej tak bywało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Drewniane i ciężkie. Gdy krążyłam w tych drzwiach w banku, to widziałam, że w drugiej ich kwarcie krąży inna dziewczynka... ;-)

      Usuń
    2. No właśnie mam to samo uczucie. Kalino, przyprawiasz mię o drżenie brewi!

      Usuń
    3. Obrotowe były rzadkością również. Nie pamiętam, gdzie je widziałem. Teraz mają silniczek i kartki nalepione na szybach, żeby nie popychać. Szkoda.

      Usuń
    4. No, i sie zacinaja jak podejdziesz za blisko szybki. Nie tykaj, obywatelu!

      Usuń
    5. W tych starych obrotowych drzwiach cały dowcip polegał na tym, że ich silnik znajdował się w moich nogach... No i w nogach pandeMonii, jak się okazuje ... ;-)

      Usuń
  3. Czyżby Ove miał dzisiaj urodziny...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja mam urodziny ze czterdzieści razy do roku :)

      Usuń
    2. To w takim razie wszystkiego najlepszego! :-)

      Usuń
    3. Dziękuję i wzajemnie :)

      Usuń