piątek, 29 czerwca 2018

O tym, co wszysy od wczoraj, ale...

...no muszę.

Chociaż nie jestem kibicem i piłka kopana obchodzi mnie tyle samo co rzucana, odbijana i kąpana w wodzie, czyli jest to zainteresowanie na poziomie podobnym jak moje zainteresowanie paralotniarstwem albo snookerem, oglądałem wczoraj mecz Polska - Japonia. No dobra, jadłem zupę i rozwiązywałem krzyżówkę, ale na ekran okiem rzucałem. Jednak. 
Nic bym na ten temat nie pisał, gdyby mecz z Japonią został rozegrany do końca przyzwoicie. Wydawało się, że Polska powtórzy scenariusz z poprzednich dwóch mistrzostw, czyli po przegranych żałośnie dwóch meczach zagra trzeci mecz w dobrym stylu i wróci do domu bez sukcesu, ale chociaż z godnością. Tak się nie stało i to jest zaskoczenie. Niezorientowanym powiem, że Japonia przegrała mecz, ale i tak przeszła do następnej fazy rozgrywek, a Polacy mecz wygrali, ale z rozgrywek i tak odpadli i z góry było wiadomo, że muszą odpaść. Wydawało się, że w tej sytuacji nasi będą walczyć do końca z fantazją, bo przecież nie mieli już presji wyniku i nie było czego kalkulować. Grali, by poprawić złe wrażenie, jakie wcześniej zrobili. Jak to się mówi, grali o honor. I co?
Ostatnie dziesięć minut meczu Japończycy pozorowali grę, zadowalając się korzystną dla nich przegraną. Wstyd, ale można zrozumieć ich zimną kalkulację. Niestety nasi przyjęli tę szopkę i zgodnie w niej uczestniczyli. Tego już zrozumieć nie można. Dwudziestu dwóch facetów na boisku i przynajmniej dwudziestu z nich nie chciało grać. Co do bramkarzy nie ma pewności, bo oni są przywiązani do słupków, więc biegać za piłką nie bardzo mogą. Czas płynął, publika gwizdała a cyniczne pajace szwendały się leniwie po boisku, przystając co chwilę, bo boisko nie jest tak duże, żeby można było po nim dziesięć minut iść w jedną stronę i nie natknąć się na przeciwnika. Kopacze pokazali, że w dupie mają sens gry w piłkę, czyli dążenie do zdobywania goli. W dupie mieli wszystkich i wszystko dokoła. Być może nie mieli w dupie jakichś tam swoich uzgodnień, ale jeśli one były, to tylko znaczy, że nas, widzów, mieli w dupie jeszcze głębiej niż się domyślamy. Polak potrafi. Spieprzyć wszystko. Nawet w meczu o honor zagrać niehonorowo. Naprawdę nie ma dla nas rzeczy niemożliwych jeśli chodzi o spieprzenie ich. Jest takie fajne powiedzenie o Polaku, że jak mu dali dwie żelazne kulki, to jedną zgubił, a drugą zepsuł. No to właśnie tak.

No już. Wygadałem się.
I tylko żal, że kasiory, którą pożerają kopacze piłki, nie można im zabrać i przeznaczyć na skocznie narciarskie. Z te pieniądze można by pewnie zbudować i utrzymać kryte skocznie ze śniegiem do skoków w lipcu i sierpniu. Nad morzem.
Albo chociaż przeznaczyć na piwo.
Kurde, cały pociąg chłodnego, czeskiego... ymmm.

4 komentarze:

  1. Albo posadzic baaardzo duzo drzew :)
    Ale po co, zaraz je wytna….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drzew? Bo każdy mężczyzna musi spłodzić drzewo i zasadzić syna, czy jakoś tak ;)

      Usuń
  2. Nie wiedziałam o tym, że tak grali/nie grali. Szlag.

    Dziś dowiedziałam się, że zmarła Szewińska, która zdobywała medale w tylu dyscyplinach, że aż zapomniałam w jakich. Urodziła się w czasach, gdy sportowiec miał przydział tenisówek na pół roku i wypożyczoną koszulkę na ważniejsze zawody. Nie wiem, kim była z zawodu, ale prawdopodobnie musiała trenować po pracy, a soboty nie były wówczas wolne...
    Ej, marudzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szewińska była wielka. Inny typ człowieka z innych czasów. Na pewno nie robiła tego dla pieniędzy. Może dlatego jej się chciało. Nasi piłkarze mają pieniądze, ambicji nie mają. Dlatego tak grają. Nie ma ich co motywować.

      Usuń