wtorek, 14 listopada 2017

A mówią, że Kim Dzong Un jest szalony

Przeczytałem niedawno wywiad z jednym z generałów naszej prześwietniej armii. Generał był, oczywiście, zdymisjonowany, bo takich teraz najwięcej i to z nimi robi się wywiady. Pan generał, niestety nazwiska nie pomnę, był nie byle kim, tylko wielką szychą w naszym niezwyciężonym lotnictwie. O ile jest dla mnie oczywistym, że minister Macierewicz upadł w dzieciństwie na główkę i to nie raz, o tyle od byłych generałów oczekiwałem powagi i odpowiedzialności, trzeźwego patrzenia na świat. A tu zonk.
Pan generał ubolewał mianowicie, że pociski manewrujące JASSM-ER o zasięgu prawie 1000 km, których zamówiliśmy 70 sztuk, nie będą mogły być wykorzystane, albowiem brak nam samolotów-cystern do tankowania w powietrzu samolotów bojowych, które te pociski mają podwozić w pobliże celu, czyli na odległość poniżej 1000 km. Drogi czytelnik zapyta pewnie, gdzież to chcemy lecieć i dokąd wysyłać nasze śmiercionośne pociski JASSM? Jakież to państwo chcemy zaatakować siedemdziesięcioma pociskami, aby je rzucić na kolana i zmusić do skamlenia o pokój? Czyżby Andorę? A może Kiribati lub Trynidad i Tobago? Cóż nam zrobiły te państwa? Otóż nie! Zgodnie z tym co powiedział pan generał, nasze samoloty miałyby polecieć nad Zatokę Fińską, bo to wody międzynarodowe. Stamtąd do PEWNEJ STOLICY jest już mniej niż 1000 km i to w linii przebiegającej wyłącznie nad terytorium PEWNEGO PAŃSTWA. Tam właśnie odpaliłyby nasze ukochane JASSMy. Pan generał nie sprecyzował, czego się spodziewają nasi sztabowcy po takim hipotetycznym ataku i dobrze. Prawdopodobnie spodziewają się potężnego wkurzenia władz PEWNEGO PAŃSTWA, bo chyba nie zwycięstwa, zważywszy na tego państwa rozmiary i potencjał. Świadczyłoby to o tym, że nasze bezpieczeństwo jest w rękach paranoików. Być może pan generał mniema, że w ślad za naszymi siedemdziesięcioma JASSMami nadleci siedem tysięcy amerykańskich, ale ja bym raczej zapytał, czy Amerykanie nie mają takiego pstryczka, który pozwala zdalnie wyłączyć każdy pocisk przez nich wyprodukowany, gdziekolwiek on by się znajdował i przez kogokolwiek byłby odpalony.
I my chcemy być poważnie traktowani?
Nie wiadomo, kogo bardziej się obawiać, obcych, czy własnych generałów.

53 komentarze:

  1. A to gdzie te pociski się znajdują przed podwiezieniem ich do celu? Bo ja myślałam, że są sobie tam-gdzieś, albo tu-gdzieś i się je stąd-tamtąd odpala. A nie jeszcze podwozi. hmm? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie podpisuję się pod tym, co napisała Izabelka. Też sądziłam, że jeśli pocisk ma zasięg 1000 km, to oznacza, że wystrzelony stąd, leci 1000 km do celu. Ale podwozić?! Toż to nie są pociski, tylko podwózki! ;-)

      Usuń
    2. A w Krzesinach, moje Panie, w Krzesinach się znajdują.
      Te pociski się podwozi w pobliże celu, bo co to jest 1000 km dla państwa o ambicjach mocarstwowych? Ambicje mamy, ale kasy nie, więc musimy podwozić pociski, żeby dały radę dolecieć. To znaczy nie musimy, ale są tacy, o by chcieli.

      Usuń
    3. A nie można by wozami konnymi ich ( pocisków) powieźć? Jak Zatoka Fińska zamarznie, to nawet prawie do samego celu te wozy dojadą.

      Usuń
    4. Mój Boże! Oby tylko nie wpadli na pomysł, żeby te pociski wystrzelić na Biegun Północny! Mieszkam idealnie na północ od Krzesin. Jeśli będą je podwozić w stronę bieguna, to najprawdopodobniej najkrótszą trasą, czyli przez nasz plac zabaw! No bo nie sądzę, żeby w tak ważnej sprawie stosowano jakieś objazdy...
      Dobrze, że z kuchni widzę zjeżdżalnię. Zdążę córkę ewakuować.
      A czy takie pociski są na tyle duże, że na pewno zauważę z okna kuchennego bez okularów? ;-)

      Usuń
    5. Kurde, w Krzesinach, to my tu na fejerwerkach siedzimy?
      Hmm, a lotnisko w Baranowie (nie pod Poznaniem) to do czego ma służyć?

      Usuń
    6. Agniecha,
      Końmi można, tylko nie ma teraz takich koni, co się nie płoszą, gdy rakieta startuje. Niemniej pomysł dobry. Można pocisk przysypać ziemniakami, na to dać plandekę i podjechać, nie budząc podejrzeń, pod sam cel.

      Kalina,
      pocisku nie zdążysz zauważyć, ale jak będzie huk spadnie begonia z parapetu, to będzie znaczyło, że właśnie przeleciał.

      Izabelka,
      W Baranowie to będzie taki nasz Dubaj. Opodal pasa będą się pasły araby.

      Usuń
    7. Nie sądziłam, że oprócz Powidza i Krzesin nasza armia ma jeszcze jakieś lotnisko... Co oni tam trzymają? 😉

      Usuń
    8. Ove, i wszystko jasne, wróciły stopnie rotmistrza i ogmiomistrza... Szykuje nam się kawaleria i artyleria.

      Usuń
    9. A te konie, co sie je zatrudnia przy kreceniu historycznych filmów wojennych? One sie nie boja huku i takich tam. Moze by daly rade.

      Usuń
    10. Jak konie nie wytrzymuja to przeciez mamy chlopow silnych, zdrowych (widzialam na uroczystosci obchodow Rocznicy Wyzwolenia w Warszawie) i te chopy mogom taczkami ten pocisk podwiezc.

      Usuń
    11. Stardust, to była na pewno rocznica wyzwolenia Warszawy? Bo ostatnio to były raczej w Polsce inne rocznice i jakby to rzec, te mundury niekoniecznie były polskiej armii ;-)

      Usuń
    12. Kalina,
      Lotnictwo nasze ma kupę lotnisk. Wiem, bo kiedyś poznałem dobrze kilka z nich i nie mogłem spać z powodu huku startujących odrzutowców. Mają tam samoloty, bomboskłady i migołapki. Te same, które były, kiedy ja tam byłem, a Układ Warszawski był naszym NATO.

      Izabelko,
      serce mi rośnie. Swego czasu dosłużyłem się stopnia bombardiera. Potem zmieniłem rodzaj broni. A teraz... teraz to już mnie nawet nie powołają.

      Diable,
      Te konie trochę by dały radę. Najlepszy byłby jednak pegaz Herozjusz, bo te pociski odpala się z powietrza.

      Star,
      Taczka dobrze brzmi, prawie jak taczanka, czyli pojazd jak najbardziej wojskowy :)

      Usuń
    13. Rozłożyłam słowo "bombardier" na czynniki pierwsze. Wyszło mi: bom bar dier. Inaczej mówiąc: drogi bar bom...
      Byłeś barmanem, Ove? ;-)

      Usuń
    14. Kalino, akurat barmanem nie byłem nigdy, ale jako kapral robiłem z kolegą zapiekanki na grzejniku elektrycznym. Nigdy lepszych nie jadłem.

      Usuń
  2. Nie wiadomo czy sie smiac czy plakac.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, ile jest możliwość rozwiązania tej zagadki: na terytorium jakiego kraju spadnie pocisk wystrzelony z Zatoki Fińskiej po przebyciu 1000 km, jeśli leciał on po drodze nad terytorium tylko jednego kraju...?

    Jak z wojewódzkiego konkursu geograficznego dla gimnazjalistów ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo z olimpiady z WOS - nowa podstawa programowa, hue hue hue.

      Usuń
    2. Kalina trochę przesadziłaś, gimnazjaliści nie są tacy głupi. ;)

      Usuń
    3. Kalina,
      to są pociski manewrujące, więc mogą sobie polatać w kółko przed spadnięciem. Zatem... nie wiadomo, o które państwo chodzi ;)

      Usuń
    4. Umówmy się, że lecą w linii. Prostej, jakby co. Linia nieprosta, to krzywa, np. parabola, hiperbola, zygzak; w kółko jak będą latać to kręcą figury. To co my mamy, lotnictwo bojowe, czy artystyczne? Czy jak je tam zwą.

      Usuń
    5. Nie utrudniaj, Ove. Dokładasz teraz te informacje, zupełnie jakbyś chciał, żebym jednak nie dała rady z tym zadaniem! ;-)

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. hy hy hy :))) Izabelka, artyleria artystyczna to zdecydowanie cos, czego jeszcze nikt nie wymyslil :)))

      Usuń
    8. Pociski najpierw odstawiaja piruety a zakonczenie jest z przytupem:))

      Usuń
    9. No... pociski manewrujące muszą sobie trochę polatać, potrzebują tego dla zdrowia psychicznego. W końcu gdyby ktoś z nas miał się rozerwać na kawałki u celu podróży, też nie chciałby lecieć najkrótszą drogą do celu.

      Usuń
  4. O, Kulson! Postanawiam się tym nie przejmować. Pomaluję sobie lepiej rzęsy, o! To wszystko się nie dzieje naprawdę, prawdziwe są tylko moje rzęsy. Li i jedynie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że trzymasz rękę na pulsie wydarzeń :)
      Nie przejmuj się, pewnie. Rzęsy to grunt. No bo czym trzepotać w razie nagłej potrzeby? :)

      Usuń
    2. Obfite rzęsy przesłonią łunę powstałą po spadnięciu pocisku. Bardzo, bardzo praktyczne!

      Usuń
    3. A jak się tusz roztopi?

      Usuń
    4. Wtedy zasunie się czarna kurtyna, pozostaną wspomnienia i kolorowy świat wewnętrzny. :)

      Usuń
    5. Ja mam zawsze pazury pomalowane, to moze dzialac odblaskowo, ino cusi mi mowi, ze moge byc za daleko...

      Usuń
  5. Najbliżej Krzesin to ja jednak mieszkam. To może zerknę za sztachety u nich, co? I Wam uprzejmie doniosę czy już zaprzęgają. Być może tak, bo F1 marnie latają, pewnie paszy dla koni już nawieźli. Bo mają paliwa na trzy loty ćwiczebne na rok. Ja chyba chcę być żołnierką. Tylko się jeszcze zastanawiam, bo mi wybitnie nie do twarzy w zielonym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pandeMonia,
      celuj w misje zagraniczne. Na pustynię ubiorą Cię w kolory piaskowe :)

      Usuń
    2. Monia, ja bym Cię widziała w granatowym. Marynarka wojenna. Dalekie podróże, delikatne kołysanie do snu i brzydka pogoda Ci wcale nie przeszkadza, chyba że leje akurat podczas wynurzenia... 😉

      Usuń
    3. Ale widoków brak! Ciągle pąkle, glony, glony, pąkle, kalosz, puszka, trup w betonowej misce, pąkiel, pąkiel, ośmiornica, woreczek foliowy, ryba, ryba, gruba ryba, wrak.
      To może lotnictwo? Stalowe mundury, stalowe rumaki, stalowe eee oczy. Stalowa lowa!

      Usuń
    4. Monia, opis podwodnego świata godny Nobla!
      Dawno tak nie rżałam!
      Toż Lem i Hemingway dostają skrętu kiszek z zazdrości! Zwłaszcza Lem! Jak mógł zapomnieć o pąklach, pisząc "Solaris"???!

      Usuń
    5. Tez przy tym opisie padalam i ciezko mi sie podniesc:)))

      Usuń
    6. Opis Moni całkiem jak opis drogi na Ostrołękę inżyniera z Mamonia (podobieństwo imion przypadkowe?) z filmu Rejs: o, lasy, lasy, pola, pastwiska, koszą traktorem,o, pies na uwięzi...

      Usuń
    7. U Mamonia brakuje pąkli.
      A bez nich - to jak balon bez powietrza...

      Usuń
    8. Pąkle tylko efektownie się nazywają. Co innego ukwiały...

      Usuń
  6. Jesteście wszyscy cudowni. :D Zarówno mistrzowski tekst Ove jak wasze fantastyczne komentarze wyrwały mnie z maligny ponurego, pochmurnego i wilgotnego wczesnego popołudnia w ładnym angielskim mieście o wdzięcznej nazwie Bristol. Dzięki za wprawienie mnie w dobry humor, chociaż tak prawdę mówiąc to nie wiem czy to bardziej śmieszne czy raczej straszne, w końcu ci ludzie są u władzy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Bristol to ile kilometrów jest od Krzesin?
      Nie żebym straszyła... Tylko tak, z ciekawości ;-)

      Usuń
    2. Blisko, bo mam sporo w szufladzie bristolu.

      Usuń
    3. Kalina - zaczynam się bać, chociaż tak na oko to będzie jakieś 1500 km - może jednak mniej, nie wiem...
      Koni w okolicy jak na lekarstwo. A w ogóle jak te pociski wyglądają?

      Usuń
    4. Nie to, żebym był próżny, gdzież tam, ale lubię komplementy :)

      A Bristol (jak można nazwać miasto, rodzajem papieru ? Dobrze, że nie Tektura Falista) na razie jest bezpieczny, ale po Brexicie, to nie wiem. Tam na pewno są niebiali mieszkańcy, więc nie wiem, co przyjdzie do głowy naszym ministrom.

      Usuń
  7. Ale rodzaj papieru to się chyba pisze brystol? Po za tym to bardzo ładne miasto, nad rzeką Avon. Gdyby po Brexicie skrajna prawica doszła do władzy to sami wynają tych swoich niebiałych mieszkańców gdzie pieprz rośnie. Tylko kto im wtedy poda herbatę? ;)
    Ale muszę coś wyjaśnić. Nie, ja tu nie mieszkam, ja tu tylko pracuję. Mieszkam w Gdyni, a to chyba bliżej niż 1000 km od Krzesin?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdynia to prawie na północ od nas. Jak wystrzelą z Krzesin, to będą lecieli nad moim domem. Dam Ci znać, zdążysz zasunąć rolety. Spoko.;-)

      Usuń
    2. Z Gdyni do Bristolu jest niezły kawałek.
      "Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano, za piętnaście trzecia..." ;)

      Usuń