poniedziałek, 6 lutego 2017

Będąc zblazowanym, ...

...jednakowoż nie milionerem, podzielę się z Wami garścią spostrzeżeń nieistotnych. Jak to w lutym. Luty bowiem jest takim miesiącem, w którym zima zwykle jeszcze trzyma, gorączka przygotowań przedświątecznych oraz biegunka pt. "chcę to załatwić jeszcze w tym roku" należy już do odległej przeszłości, pąki nie rozkwitły, a więc panuje stan oczekiwania końca i wyczekiwania początku. Gdyby było ciepło, rosłyby ogórki.

Po pierwsze, pan Piotr Łobodziński wbiegł po schodach na Empire State Building, zostawiając rywali w pobitym polu. Takie zawody. No brawo, tylko po co? Wiem. Pytanie retoryczne.  George Mallory na pytanie, po co zdobywa się Mount Everest, odpowiedział: ponieważ istnieje. A więc dla sławy. Dla pieniędzy nie, bo nagród pieniężnych organizatorzy nie przewidzieli. Przypomniało mi to innego Polaka, nazwiskiem Chomontek, który zdobył szacunek świata podbijając piłkę, w tym także głową. Po wyczynie Łobodzińskiego szacunek Amerykanów do nas niewątpliwie przewyższy Empire State Building.
Na marginesie. Przeglądając stronę z cytatami dotyczącymi wspinania się na góry, natrafiłem na sentencję  osoby nazywającej się Marko Prezelj (dobrze, że piszę, a nie mówię). Marko stwierdził, że, cytuję, sława jest kurwą. Hm... nie bardzo rozumiem, może jednak pan Łobodziński powinien zapoznać się z tą jakże głęboką myślą.
Po drugie, Anna Mucha pokazała światu, jaka jest w łóżku. Że nie chodzi o seks, to każdy głupi wie, gdyż to byłaby sensacja, a doświadczenie uczy, że sensacyjne tytuły internetowych sensacyjek zawsze oznaczają brak sensacji. Jaka jest Anna Mucha w łóżku, nie będę opisywał, nie będę linkował zdjęcia z rzeczoną Anną Muchą, gdyż nie każdy chce oglądać Annę Muchę bez kilograma tynku na twarzy, a Anna strzeliła sobie selfie po zmyciu makijażu, niestety, leżąc w łóżku właśnie. Dodała szum pikselowy, ale za mało.
Po trzecie, wysłuchałem wczoraj fragmentu Pieśni o Rolandzie, wykonanego po francusku przy akompaniamencie średniowiecznych gęśli, chyba z jedną struną. Były to jedne z najdłuższych sześciu minut w moim życiu.

Na zakończenie dorzucę jeszcze jeden cytat ze wzmiankowanej strony dla prawdziwych mężczyzn, czyli górołazów. "Himalaje w lecie są dla bab" (Andrzej Zawada).  No pewnie. Leży taki jeden przy drodze na Mount Everest i wprowadza w zakłopotanie wspinaczy swoimi zielonymi butami. Widocznie nie wiedział, że akurat było lato, polazł nie w swoim terminie i zamarzł na kość.
Coś mi się zdaje, że jeszcze wrócę do tej strony z cytatami :) 

21 komentarzy:

  1. uff, dobrze, bo juz sie balam, ze bedzie ta Mucha saute.
    (Mucha na dziko, niezapomniane danie ze stolówki w King Sajzie!)

    Ten w zielonych butach po prostu sie nie dopchal, byl gentelmanem i przepuszczal te wszystkie baby, az z glodu pomarl, biedaczysko...

    Ale z ta Piesnia o Rolandzie na gesle, to Ci powiem, no normalnie Ci powiem, ze az nie wiem, co powiedziec. Oprócz tego, ze podziwiam ze wytrzymales az 6 minut ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Diable,
      Powiem Ci więcej, w tej samej audycji nastąpiło drugie wykonanie Pieśni o Rolandzie i też wytrzymałem!

      Usuń
  2. No popacz, sa jeszcze ludzie co sie lubiom meczyc:))
    Ja na szczescie do nich nie naleze, ale jak juz to wolalabym zeby mi za te meke zaplacili, tak dla samej durnej ideii to szkoda butow zakladac:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo jedni wolą pisać blog, a inni biegać po schodach. Zależy, co kogo bardziej męczy :)

      Usuń
    2. Wyobraz sobie, ze ja tez biegam po schodach:) Codziennie 10 pieter, dla zdrowotnosci jedynie, bo slawy z tego nie bedzie nijakiej :))

      Usuń
  3. Że sobie pozwolę nie zgodzić się z tezą powyższą, gdyż albowiem akurat podoba mi się, że ludzie chcą robić rzeczy dziwne. A właśnie niech wbiegają na wszystkie budowle świata. Niech czytają Pieśń o Rolandzie wspak, grając na pile tarczowej. Niech to robią z pasją. Niech tym żyją. Niech się cieszą. Niech mają zdjęcie z nosa Chrystusa ze Świebodzina. Bo wtedy nie czytają o Annach Muchach, nie nakręcają biznesu zwanego celebrytowaniem i powodują, że życie jest piękne. Nawet jeśli w głębi duszy też nie rozumiem, po co to wszystko. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez jestem za tym, jak najbardziej, niech ten Roland na gesle i bógwiecojeszcze, harfy i lutnie - ja sie tylko dziwie ze Ove sie odwazyl tego sluchac ;)

      Usuń
    2. Nie krytykuję robienia niepotrzebnych rzeczy dla przyjemności. A niech sobie robi, co kto chce. Natomiast mam wrażenie, że nasi rodacy robią głównie rzeczy dość, hm... no, mało prestiżowe, powiedzmy. Przy tym chyba mało przyjemne. To już o wiele bardziej podobało mi się przepłyniecie Atlantyku kajakiem. Wyczyn wielki a przy tym przygoda nieporównywalna z bieganiem po schodach.

      Diable, słuchałem, bo jechałem samochodem i nie mogłem wyjść ;)

      Usuń
    3. Kierowca to śpiewał? Nieludzkie! ;-)

      Usuń
  4. Ja to się zafiksowałam na tym cytacie, który zacytuję za Tobą: "sława jest kurwą". I chyba zaczynam rozumieć ten męski pęd do sławy.
    Ale kobiety? Ktoś wie? Czyżby GENDER?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego cytatu nie rozumiem :) Czemu niektóre kobiety pragną sławy? Feministki!

      Usuń
    2. Bo może wersja kobieca tego cytatu to jest:" Sława jest matką?"

      Usuń
    3. Możliwe, że matką. Karmiącą :)

      Usuń
  5. Kurwą zaraz...a można łagodniej:
    O Fortuno
    niby Księżyc
    nieustannie zmienna,
    ciągle rośniesz
    lub zanikasz
    ciemna lub promienna.
    Życie podłe
    wciąż kapryśnie
    chłodzi nas lub grzeje,
    niedostatek
    lub bogactwo
    jak lód w nim topnieje.

    Co do Muchy, to ciągle mam w głowie taki plakat, niesamowicie dwuznaczny:
    Mucha i Bobek - historia miłości.:-0
    A później gorszące tematy na Pudelku i Plotku:
    Mucha i Bobek - to romans?
    Mucha z Bobkiem w łóżku.
    Mucha z Bobkiem w gorszące scenie 9/do kroćset, boję się nawet sobie wyobrażać przed śniadaniem)
    Socha z Muchą walczą o Bobka.
    Tak, wyobraźnia jest straszną rzeczą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytowana przez Ciebie pieśń ze zbioru Carmina Burana jest miodem dla uszu w porównaniu z melodią Pieśni o Rolandzie. Czuję, że gdybym mógł podróżować w czasie i pojawić się w wieku dwunastym z piosenkami Beatlesów w głowie, zrobiłbym karierę jako Ove Polacco i miałbym Much ile dusza zapragnie. Żaden Bobek nie mógłby się ze mną równać. Skojarzenia prześliczne :)

      Usuń
    2. Tak, skojarzenia super. Czasem nazwisko rozwija wyobraźnię. Ale ludzie są przywiązani do korzeni. A u aktorów i innych celebrytów to podobno chodzi też o zapamiętanie, ma się rzucać w oczy za wszelką cenę.

      Bobek w łóżku... Hm. Są takie, którym to się udało!

      Usuń
    3. Jak bardzo straszliwie się wstydzę, ale nie wiem, kto to jest Bobek. A najbardziej się wstydzę z tego, że nie chce mi się sprawdzać... Czy powinnam?

      Usuń
    4. Bo,
      Dobrze, że nie jestem kobietą, ani nie mam wiadomej orientacji. Nie spodziewam się mieć w łóżku Bobka.

      Kalino,
      Bobek to Filip. Wstydź się i sprawdź. Jeśli twarz nic Ci nie powie, nie przyznawaj się.

      Usuń
    5. Kalino, nie przejmuj sie ja to nie tylko Bobek ale nawet nie wiem co to jest Mucha. Znaczy tak serio to bobek kojarzy mi sie z mala kupa, a mucha tez wiadomo, upierdliwy fruwalec.

      Usuń
    6. Ups dopiero traz na to wpadlam, ze przeciez muchy lubia fruwac nad bobkami. Czy to ma jakowes odzwierciedlnie w rzeczywistosci Muchy i Bobka?

      Usuń
    7. Ove, masz rację. Chyba istotnie nie powinnam się przyznawać, że nie kojarzę twarzy. Co gorsze, zauważyłam w Wikipedii, że Bobek działał kiedyś w moim ulubionym teatrze. I nawet stamtąd nie kojarzę twarzy. Melpomeno, ty widzisz i nie grzmisz?!
      Stardust: Jestem lepsza o 50%. Muchę kojarzę. Ale nie zazdrość... ;-)

      Usuń