Macie swoje słowa ulubione? Takie, które brzmią w uszach szczególnie, pieszczą mózg swoją melodią, pobudzają wyobraźnię niecodziennością, rzadkim użyciem?
Ja mam kilka takich na A.Atoli.
Pierwszy raz w życiu usłyszałem je w czytanej Księdze dżungli Rudyarda Kiplinga. Przepiękne słowo, choć takie proste. Żadne tam zawiłe imponderabilia, ani kwas dezoksyrybonukleinowy czy trójcholoretylen. Krótkie, atoli pojemne. Wykwintnie dzieli zdanie na części, niczym srebrny nóż. Nie da się go nie zauważyć w wypowiedzi.
Aliści.
Jeśli mnie pamięć nie myli, pierwszy raz zwróciłem uwagę na to słowo w piosence:
Na wszystkim znany się, aliści
nasza specjalność to ten dom.
To my, domowi specjaliści -
- les spescialistes de la maison.
Prawie to samo, co atoli, aliści jakby mniej wykwintne, za to bardziej archaicznie brzmiące.
Azaliż.
Cudowne słowo. Bardzo dobrze wybrzmiewa. Jak trąbka grająca Ave Maria w kościele. Poznałem je, kiedy ciocia czytała mi Pchłę Szachrajkę.
Pociąg stanął. Co to? Kalisz!A Pchła myśli już: "Azaliż
Mam się gnieść wśród tylu osób?"
Jedno "azaliż" warte jest dziesięciu banalnych "czyżby".
A na koniec...
Albowiem.
Słowo szlachetne, nieco napuszone, poważne. Ale za to nieźle grające mocnym "b" w środku. w dodatku trzysylabowe. To też ma znaczenie. Czasem słowo musi wybrzmieć. Anglicy mają dużo słów jednosylabowych. No i jak brzmi ich "To be or not to be"? Cienko ;) Albowiem język zacny powinien mieć słowa pieszczące ucho długością brzmienia, jak na przykład.... hm.... bleistiftspitzmaschine.
Są tacy, którzy nie lubią słowa albowiem, ale ja ich nie rozumiem :)
Bywajcie zdrowi!